Ludzie pozbawieni wolności zaczynają dostrzegać wartość w rzeczach, których my na co dzień nawet nie zauważamy.:
☕ kawa w prawdziwej szklance – bo w więzieniu wszyscy dostają te same, zielone plastikowe kubki,
🪑 ławeczka, na której można po prostu usiąść, popatrzeć w niebo i poczuć przestrzeń,
🚶‍♂️decyzja, czy pójść do kawiarni na Bulwarach po prawej, czy po lewej stronie kładki; w więzieniu takich decyzji nie ma, bo o wszystkim decyduje regulamin, stopniowo odbierając umiejętność samodzielnego podejmowania wyborów.
🍔 zamówienie w McDonald’s przez ekran dotykowy i dostawa do stolika przy pomocy lokalizatora – dla nas codzienność, dla osadzonych nieznana technologia; więzienie izoluje od nauki nawet najprostszych umiejętności cyfrowych.
 
Na początku „Dziewczyny z Grochowa” czuły się skrępowane, niektóre wręcz wstydziły się opuścić mury więzienia i zanurzyć w miejskiej codzienności. Jednak po kilku godzinach coś się zmieniło – oswoiły się z myślą, że są częścią społeczeństwa i w tłumie nie wyróżniają się niczym szczególnym.
 
Bo każdy człowiek ma „coś” – coś, co go definiuje, co nosi w sobie. W ich przypadku „to coś” oznacza, że po zakończonej wycieczce wrócą za więzienne mury.
 
Ale to przecież nie jest koniec świata.
Prawda?
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *